DariuszGuzik.net

Gerd Kluge
Wieczór w Muzot

Relacja spisana z okazji setnej rocznicy urodzin Rainera Marii Rilkego, 4 grudnia 1975 roku
Topos 2008

Pewnego pochmurnego popołudnia w pierwszych dniach kwietnia roku 1924 młody człowiek wspinał się kamienistą, wciąż jeszcze spowitą w zimowe szaty drogą, wiodącą z Sierre w dolinie Rodanu, w kantonie Valais, aż pod stare mury zamku Muzot.

O tym, że mieszka tam Rainer Maria Rilke, poeta-idol jego własny i całego pokolenia, dowiedział się był przypadkiem podczas poświęconego poecie wieczoru, jaki sam zorganizował w kręgu genewskich studentów. O wieczorze tym doniósł listownie Rilkemu z początkiem roku 1924, zapytując, czy byłoby zbytnią śmiałością złożyć mu wizytę.

Rilke odpowiedział w wielce uprzejmych słowach, iż jest szczerze zobowiązany za jego starania przy popularyzacji jego dzieła, niemniej jednak sugerował odłożyć termin odwiedzin — nie chciał pozwolić, by jego goście podążali do jego samotni uciążliwymi w okresie zimowym drogami. Nadto aż do początków wiosny był zawsze tak skupiony w swym wewnętrznym świecie, iż niewiele mógł ofiarować odwiedzającym go osobom ze swej otwartości, jakiej jego przyszły gość z pewnością oczekiwał. Jako że pobyt owego młodzieńca w Szwajcarii dobiegał jednak końca, zaanonsował on swój przyjazd na początek kwietnia. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, toteż ruszył w drogę, licząc na szczęśliwy traf.

Kiedy na rozdrożu skręcił w stronę Muzot, spotkał pewnego człowieka, który zlustrował go wzrokiem. Nieomylnie był to Rilke, znany mu z fotografii. Obaj mężczyźni minęli się bez słowa. Wędrowiec zadzwonił przy wąskiej furtce. W drzwiach ukazała się gospodyni Rilkego, Frieda Baumgartner. W zwlekającej pozie dobrego anioła, taktownie chroniącego swego pana przed natłokiem obcych, pozwoliła gościowi wejść dopiero wówczas, gdy ten powołał się na zaproszenie Rilkego. Poprowadziła go zatem do mieszczącej się na parterze jadalni, zapewniając, że Herr Rilke niebawem powróci ze spaceru. Rilke, zawróciwszy, jako że po nieoczekiwanym spotkaniu domyślił się przybycia gościa, powitał go wielce uprzejmie.

Były to jedne z pierwszych odwiedzin w nowym roku, niedługo potem spodziewał się przyjazdu Paula Valéry. Spostrzegł chyba, że jego gość nazbyt słabo zna Valéry’ego, toteż pełen szacunku i podziwu nakreślił portret poety, dla którego nie krył uwielbienia i nie śmiał się z nim równać. Należał on jego zdaniem do grona artystów, którzy, stojąc w swej pełni pośrodku świata i rzeczy, nie zważali na to, iż przez czas długi zajmowała ich nie tylko poezja — Valéry’ego na przykład matematyka. Rilke przytaknął, kiedy jego gość przywołał postacie Leonarda da Vinci oraz Goethego.